Może i ja coś napiszę bo sprawa dotyczy mnie. Nie lubię się tłumaczyć ale nie będę tolerował tego że ktoś próbuje mnie oczerniać i wmawiać mi i innym takie rzeczy na mój temat. Motocykl przed sprzedażą był w 100 % sprawny. Nic przed nikim nie ukrywałem. Jeździłem nią do dnia sprzedaży i nic złego się z nią nie działo. Więc dziwię się że po 3 tyg "nowego" użytkowania okazuje się że to trup.
Wracając do dnia sprzedaży...Przyjeżdża ich trzech(ojciec największy znawca) wszyscy motocykliści. Rozkręcali ją oglądali jak chcieli były telefony do mechanika,sam proponowałem im wizytę w wybranym przez nich warsztacie żeby sobie ja dokładnie sprawdzili. Później jazda testowa,więc też miał okazję sprawdzić jak jeździ.Cytując jego słowa po kilku "okrążeniach"-"mogę jeszcze raz" .I nie widziałem żeby były to słowa spowodowane rozczarowaniem. Po tygodniu rozmawiałem z jego bratem który tez na niej jeździł i sam mówił że lata zajebiście że nic się z nią nie dzieje. Dopiero później po dwóch tygodniach jakieś telefony że niby nie pracuje na wszystkich garach a wczoraj dowiaduje się że silnik na złom... Więc zastanawiam się czy rzeczywiście to ja sprzedałem komuś trupa czy może ktoś po prostu próbuje mnie przekręcić... Bo jest to co najmniej dziwne.Więc prosiłbym bardzo internetowych-znawców o lekkie przyhamowanie z opiniami na ten temat.Skoro nie znają sytuacji.Tak więc Kiki i BaCa nie wmawiajcie mi że coś ukrywałem.Byli na miejscu oglądali jak chcieli jeździli więc gdyby coś było nie tak to chociaż w małym stopniu dałoby o sobie znać. Chyba tyle w tym temacie.Pzdr